The Spectacular X-Poles! A call to arms for Polish players.

1222325272831

Comments

  • Ta.

    Obiecuję minimum 25pkt per PvP zrobić.
  • Emeryt wrote:
    Obiecuję minimum 25pkt per PvP zrobić.
    Chciałeś napisać Top25? : ))
  • Rathi wrote:
    Emeryt wrote:
    Obiecuję minimum 25pkt per PvP zrobić.
    Chciałeś napisać Top25? : ))
    Niestety nie. Do maja mam przekroczony limit na komórce i nie da się grać poza zasięgiem WiFi.
  • macie jeszcze jakies miejsce?
    jestem top 25 lub 50 w kazdym evencie
  • GumisK
    GumisK Posts: 372 Mover and Shaker
    Jest nas dwudziestu, więc musisz obejść się smakiem do czasu, aż ktoś nas rzuci w diabły. Ewentualnie, gdyby M4ru nie wrócił ze swojej absencji, to się go kopnie w dupsko i będziesz mógł zająć jego miejsce icon_e_wink.gif
  • a myslalem ze dwudzieste miejsce jest dla mnie icon_e_sad.gif
  • _M4ru_
    _M4ru_ Posts: 91 Match Maker
    GumisK wrote:
    Ewentualnie, gdyby M4ru nie wrócił ze swojej absencji, to się go kopnie w dupsko i będziesz mógł zająć jego miejsce icon_e_wink.gif

    Szefie, nie zrobiłbym tego Szefowi ! icon_twisted.gif
  • GumisK
    GumisK Posts: 372 Mover and Shaker
    Uch, ależ niespodziankę sobie sprawiliśmy z rana! Powtórka Hollowpoint Kiss w naszym wykonaniu wypadła poniżej oczekiwań, nie zmieściliśmy się w top 100. Marność nad marnościami, i wszystko marność! Szok jest tym większy, że to pierwszy turniej PvP, w którym nie doczłapaliśmy do gwarantowanej okładki. Tak, nigdy wcześniej X-Poles nie wypadli poza top 100 w PvP, uświadomiłem to sobie dopiero dziś po przebudzeniu i zwyczajowym zerknięciu kaprawym, zaspanym okiem na telefon w celu podejrzenia naszych poczynań. BTW, czy ktoś grał w godzinie zero, i wie, o ile punktów ominął nas wyższy szczebel? Jak sądzę, nie była to duża wartość, bo gdy stawiałem tarczę i kończyłem granie, około dwunastej w nocy, mieliśmy w miarę bezpiecznie wyglądające #71 miejsce.

    Rozczarowanie jest tym większe, że tym razem nagrody były doprawdy atrakcyjne, Lazy Thor jest bardzo poszukiwaną okładką, i nie da się ukryć, że ostrzyłem sobie na niego zęby, podobnie jak pewnie większość z was. Indywidualnie wkręciłem się do top 5, czyli nie mogę się czuć szczególnie pokrzywdzony, lecz pewne uczucie niedosytu kłuje lekko ambicję. Oczywiście, żaden to powód do załamywania rąk, ale skłoniło mnie to do refleksji i rozmyślań nad przyczynami naszego przeciętnego występu. Z całą stanowczością odrzucam tezy o brzmieniu "Emeryt/Gumiś/jakiś inny buc się lenił, nie pocisnął wystarczająco, to przez niego daliśmy ciała. Rozpalać stos!". Jesteśmy zbyt dużą i stabilną drużyną, aby za niepowodzenia obciążać jednostki, ponadto nie satysfakcjonują mnie tak wygodnickie i proste diagnozy. Nie sposób nie zauważyć, że wielu z nas, z różnych przyczyn, zrobiło wyniki poniżej swych stałych. Pytanie, jakie sobie stawiam, to czy te przyczyny mają jakiś wspólny mianownik?

    Najłatwiej taką analizę zacząć od samego siebie. Wiem dobrze, że 900 punktów, jakie wczoraj ugrałem w HK, to nie było moje maksimum. Apteczek było w bród, przeciwnicy nawet niezbyt chętnie atakowali jak na ten pułap, matchmaking nie zamknął mnie w bąbelku z czterema bezwartościowymi przeciwnikami, nic nie stało na przeszkodzie aby spróbować dociągnąć do 1000 czy 1100, ale ogarnęła mnie senność i zmęczenie i dałem za wygraną. Jeszcze parę tygodni temu nie rzuciłbym takiej okazji precz. Wprawdzie te sto punktów więcej to wydaje się mało, ale w ogólnym rozrachunku, gdyby każdy z nas dorzucił setkę do swojego wyniku, mielibyśmy całe dwa tysiące na plusie w generalce, a to z pewnością wywindowałoby nas do top 100, jeśli nie do top 50, więc mam prawo być na siebie zły. Wniosek nasuwa się sam: rozleniwiłem się. Ale czemu? Po pierwsze, mamy niemal za sobą najbardziej nużące i monotonne PvE jakie pamiętam, które odrzuca mnie od grania jak mało co. PvE to nie jest mój ulubiony rodzaj grania, moim żywiołem jest PvP, gdzie zawsze strzelałem w czołowe lokaty, dobrze się przy tym bawiąc, ale The Hunt wyssał ze mnie tyle sił witalnych i tak obrzydził mi Puzzle Questa, że ucierpiały na tym też pozostałe turnieje. Po wtóre, chyba zacząłem się czuć zbyt pewnie i zbyt wygodnie w naszym sojuszu. Nieprzerwana do dziś seria zwycięskich turniejów (bo każdy turniej w którym łapiemy się na trzygwiazdkową okładkę w drużynie odnotowuję jako zwycięstwo) uśpiła moją czujność, wstawiła mnie w szyny, po których bezrefleksyjnie jechałem, sądząc, że nigdy nie trzeba będzie regulować toru jazdy. Skoro zawsze dawaliśmy radę wejść co najmniej do top 100, to i tym razem się uda - taki właśnie niebezpieczny rodzaj spokoju zagościł w mojej podświadomości. Przypuszczam, że oba te czynniki mogły w większym lub mniejszym stopniu zadziałać też na was, mylę się? Gra męczy jak mało kiedy, a inni i tak nadrobią, więc spuszczam z tonu - normalka, i w sumie nic złego w takim podejściu. Ale gdy wszystkim nam jednocześnie zabrakło entuzjazmu, od razu odczuliśmy to w rankingach.

    Powyższe to tylko cząstka problemu, który niewątpliwie jest bardziej złożony. Mnóstwo czynników zewnętrznych też miało wpływ na naszą obsuwę. Dwudziestoosobowych drużyn jest już bez liku, więc nikogo liczącego się nie pokonamy samą liczebnością, jak bywało dawniej. Eventów odbywa się jednocześnie multum, trudno jest obdzielić uwagą je wszystkie. Mamy w zespole drobne absencje, które, choć są wkalkulowane, też kosztują nas punkty. Wymaganą postacią była GSBW, wykluczająca użycie OBW, która dla wielu z nas jest podporą drużyny. Takich powodów możnaby mnożyć, ale na nie wpływu nie mamy, więc pomijam je w swoim rozumowaniu. Nie chcę, byśmy zatracili entuzjazm, czystą frajdę niesioną przez tę grę, i to mnie chyba zajmuje najbardziej. Niektórzy z was pamiętają nasze początki, i jak w osiem osób wbiliśmy się do top 50 Fearless Defenders - pierwszego turnieju sojuszowego dostępnego w MPQ. Na fali samego optymizmu trzasnęliśmy wtedy wynik, jaki nawet mi się nie marzył. Dziś scena rozwinęła się do wielkich rozmiarów, i powtórzenie tamtego wyczynu byłoby zwyczajnie niemożliwe, lecz nasze miejsce wciąż jest wśród stu najlepszych teamów na świecie, zawalczmy o nie!

    Tytułem końca. Wiecie, że nie przywiązuję wielkiej wagi do punktów, a bardziej do wspólnoty i radości grania, stąd może zaskoczyć was ta tyrada po zaledwie jednej wtopie, którą zaraz możemy zresztą zmazać solidnym występem w Doctor's Orders (Magneto w nagrodach, będę parł do upadłego!). Starałem się dojść, jaki psychologiczny aspekt stoi za tym rozczarowaniem, a nie szukać teraz na gwałt metody naprawczej która zagwarantuje nam lepsze wyniki od zaraz. Liczę na wasze głosy w dyskusji i wasze przemyślenia, w końcu od tego mamy to forum. Udanego weekendu wam wszystkim, pora iść na spacer zaczerpnąć tlenu icon_e_smile.gif
  • Kilka faktów dotyczących Hollowpoint Kiss:

    1. LazyThor to bardzo syte okładki i ten turniej to była rzeź. Ludzie nie mogli przebić się przez 800pkt, nie mówiąc już nawet o dobiciu do 1100. Ja się upociłem do ponad 900, a potem spałem na raty, paląc 4x 3h tarcze, rozgrywając po jednej bitwie. Na styk tuż przed końcem zapewniłem sobie #1 i minąłem próg 1000pkt. Słowem - większa konkurencja.

    2. Wcześniej okładki były dla top250 sojuszy, teraz tylko 100. Ergo - większa konkurencja.

    3. Miałem nabić 25pkt, nabiłem ponad 300, tracąc w nocy 30pkt. Z moim rosterem uważam to za nielada wyczyn. Więc jakiś tam swój udział miałem.

    4. Sojuszu 20osobowych jest coraz więcej, są też coraz silniejsze. X-Poles to jednak w dużej mierze casualowy team - jak tak patrzę, to jakaś połowa z nas gra bardzo na luzie, czasem nawet nie codziennie (emeryt included). Do tego dochodzi kilka osób z niezbyt mocnym rosterem (emeryt included) i tak naprawdę jakieś 5-6 osób, które cisną czy nawet wstają o świcie. Trzeba się albo z tym pogodzić, albo przekwalifikować na większy hardkor.

    Chyba tyle...

    tl;dr: Oglądając kanonizację Jana Pawła II, nie zapomnij o ciśnięciu w MPQ.

    ---
    GumisK wrote:
    Udanego weekendu wam wszystkim, pora iść na spacer zaczerpnąć tlenu icon_e_smile.gif
    Chyba śnisz. Wracam z pracy i cisnę Doktorka.

    Polecam przy okazji zapoznać się z tym tekstem: viewtopic.php?p=123250#p123250 - jak skutecznie tankować i obniżać swój MMR, a przy okazji pomóc forumowiczom i zarobić pizdyliard ISO.

    Buziaki,
    Papa Emeryt
  • Miałem o tym napisać wcześniej i chyba zrobiłem błąd, że nie napisałem : (
    Potrzebujemy kogoś, kto będzie sugerował, na których turniejach się skupić, a które ewentualnie odpuścić. Mnie by się to bardzo przydało. Nie mam zbyt dobrego składu, co znaczy, że nie jestem w stanie robić maksa we wszystkich turniejach równocześnie. Gdybym wiedział, na którym nam najbardziej zależy, to starałbym się w nim własnie zdobyć jak najwięcej.
    Pytanie czy to się da zrobić.
  • Rathi wrote:
    Miałem o tym napisać wcześniej i chyba zrobiłem błąd, że nie napisałem : (
    Potrzebujemy kogoś, kto będzie sugerował, na których turniejach się skupić, a które ewentualnie odpuścić. Mnie by się to bardzo przydało. Nie mam zbyt dobrego składu, co znaczy, że nie jestem w stanie robić maksa we wszystkich turniejach równocześnie. Gdybym wiedział, na którym nam najbardziej zależy, to starałbym się w nim własnie zdobyć jak najwięcej.
    Pytanie czy to się da zrobić.
    Spoko, mogę (pewnie wespół z Gumisiem) robić taką prelekcję na forum nt. aktualnego turnieju/eventu - tzn. zasugerować jak grać, czym, itp.

    Co do Ciebie, Rathi - imho jak będziesz wyciągał 300pkt per turniej, to już będzie bardzo duży wkład z Twojej strony. jak sobie radzisz z angielskim? Bardzo polecam Ci zapoznać się z linkiem z poprzedniego mojego posta. Ja w tym momencie w turnieju Doctora Dooma mam naprzeciw siebie drużyny składające się z postaci max. lvl6. Bitwy trwają 2minuty, a ISO płynie.

    Jak stoisz z HP i ISO? I ile masz miejsc w rosterze (w tym ile wolnych)?
  • Nie powiem Ci dokładnie ile, ale wydaje mi się, że 400-600 zazwyczaj robiłem. Bo rozumiem, że masz na myśli PvP.

    Angielski całkiem dobrze, ale prawdę mówiąc nie zrozumiałem co autor tamtej wiadomości miał na myśli. Nie chodzi o angielski, tylko o mechanizm. Jakoś nie potrafię tego złapać. Może ktoś mógłby napisać kilka zdań po polsku? Myślę, że wystarczyłaby ogólna idea, a szczegóły można sobie doczytać.

    HP jeszcze trochę mam. Z ISO gorzej, ostatnio prawie wszystko w Thora wpakowałem. Dzięki temu dużo lepiej mi się grało w Huncie. Rooster 27/27, ale pewnie kilka dałoby się zwolnić. No i mam też HP na kilka nowych.
  • Ok, system Ghasta, czyli jak skutecznie zmniejszać swój MMR, zarabiając przy okazji krocie ISO:

    Na turnieju mamy z reguły 3 mapki do wyboru. Wygląda na to, że system ustawia Ci w kolejce określoną ilość przeciwników, którzy pojawiają się po tym, jak skipniesz/ wygrasz z kimś na danej mapce. Zatem jeśli jesteś przekoksem, to nawet jak obniżysz swój MMR (Match-Making Rating - system doboru przeciwników), to jeszcze trochę minie, nim zaczną pojawiać się przeciwnicy z niższymi levelami.

    Jak Ghast to robi?

    1. Ciśniemy do góry w rankingu, póki nie zrobi kilku stówek (mi wystarczyło dojść do 300 w turnieju Dooma). Wtedy zaczyna się zabawa.
    2. Wchodzimy w daną mapkę i skipujemy przeciwników, aż do momentu, w którym już by nas to kosztowało. Wtedy zaczynamy bitwę. W przypadku turniejów takich jak Doom, zawsze zaznaczamy wypożyczanego herosa, a nie swojego (czyli Dooma na lvl23, pierwszego na liście) - dzięki temu nasz heros nie będzie musiał się regenerować.
    3. Po rozpoczęciu bitwy klikamy na wyjście, wycofujemy się z walki, wracamy do mapek.
    4. Wybieramy kolejną mapkę i powtarzamy manewr z punktu drugiego i trzeciego.
    5. I tak czterokrotnie, aż nam zginą wybrani herosi. Wtedy wybieramy innych.
    6. I tak sobie robimy, aż dojdziemy do satysfakcjonującego nas pułapu - tzn. gdy wrogowie będą na naprawdę niskich levelach. Ghast sugeruje, że powinniśmy mieć około 15-50pktów (czyli trochę czasu musimy poświęcić, żeby zejść z 300pkt).
    7. I wtedy od nowa pniemy się w górę, nie niepokojeni przez nikogo aż do pułapu około bodaj 700pkt, gdzie stajemy się już widoczni nie tylko dla ludzi ze swojego MMR, ale dla innych również. A przy okazji zarabiamy ISO na każdej walce.

    System jest oczywiście czasochłonny, ale przyrost ISO jest porównywalny jak przy Lightning Rounds, a przy okazji mamy okazję zająć dobre miejsce w turnieju. Jak mamy niezły team i łatwe widełki, to tak naprawdę nikt nas nie zaatakuje, a możemy spokojnie wygrać turniej/ zająć dobre miejsce. 600pkt to z reguły jakieś top25, o ile nie lepiej. Do tego nikt się nam nie zrewanżuje, skoro pizgaliśmy przeciwników z postaciami lvl 1-12.
  • Dziękuję : )

    Do tej pory robiłem tak, że dobijałem do 100 punktów, wybierałem najsłabszy skład, wygrywałem walkę i zostawiałem. Po kilku godzinach miałem kilkanaście(-dziesiąt) przegranych i wtedy mogłem tłuc do bólu. Nawet przy 500-600 zdobytych punktach przeciwnicy byli na niskich poziomach. Ważne było tylko nie wychodzić z gry. Jak raz wyszedłem, to po ponownym zalogowaniu miałem przeciwników 100+ i bez szans na jakiekolwiek punkty.
  • W Kissie zajeliśmy miejsce ok. 120. Trudno dokładnie powiedzieć z jaką stratą do Top100. Mnie wyglądało to na jakieś 200-300 punktów. Trzeba wziąć pod uwagę, że obecnie turnieje PVP są zaliczane do Shielda co sprawia, że gracze bardziej się sprężają - wiele osób chce Fury'ego.

    Miejsce 120 nie jest takie złe biorąc pod uwagę, że cztery najsłabsze osoby w Kissie uzbierały w sumie 87 punktów (3x0 + 87).
  • BruceLee wrote:
    W Kissie zajeliśmy miejsce ok. 120. Trudno dokładnie powiedzieć z jaką stratą do Top100. Mnie wyglądało to na jakieś 200-300 punktów. Trzeba wziąć pod uwagę, że obecnie turnieje PVP są zaliczane do Shielda co sprawia, że gracze bardziej się sprężają - wiele osób chce Fury'ego.

    Miejsce 120 nie jest takie złe biorąc pod uwagę, że cztery najsłabsze osoby w Kissie uzbierały w sumie 87 punktów (3x0 + 87).
    Czyli gdyby wcześniej była informacja, że mamy się przyłożyć do tego turnieju, to najprawdopodobniej mielibyśmy Top100. Szkoda, ale może nam to pomoże nie popełniać takich błędów w przyszłości : )
  • GumisK
    GumisK Posts: 372 Mover and Shaker
    Heh, nie całkiem w tym kierunku myślałem, prowokując dyskusję, ale widocznie i taka jest nam potrzebna icon_e_wink.gif Moją uwagę szczególnie przykuwa ostatnio pogorszone morale w drużynie (nazywam tu sprawę bardzo górnolotnie i pewnie na wyrost) - na naszym czacie pełno jest narzekań, utyskiwań, wyczuwam nieraz atmosferę zniechęcenia; w takich warunkach trudniej się gra, myślenie jednostki często udziela się ogółowi, a ja jestem z naszej drużyny wciąż superzadowolony i chcę ją widzieć wciąż jako współpracującą paczkę kumpli, którzy razem robią coś fajnego i rozrywkowego, nie zaś smętnych, wycieńczonych pracowników korporacji odwalających codziennie tę samą, wyniszczającą robotę. Nie będę zaprzeczał, że i mi przydarzają się napady złego nastroju w swoich bojach, ale staram się je szybko odpędzić, tak jak teraz staram się zrozumieć i przegnać naszą lekką apatię.

    Skoro jednak poruszony został aspekt taktyczny, i czujecie, że dobrze nam zrobią takie rozmowy, to jasne, wraz z Emerytem oferuję wam swoją pomoc i wszelką wiedzę, jaką mógłbym się podzielić. Dzięki, Emeryt, za wskazanie metody, może ją wypróbuję na swój użytek, zobaczymy jakie przyniesie efekty - choć ja dzięki cyklicznemu tankowaniu w S.H.I.E.L.D. Versus i w Lightning Roundach na swój MMR nie mogłem nadmiernie narzekać. Sam teraz zmykam, będę pewnie wieczorem i obiecuję napisać coś od siebie na temat priorytetyzowania turniejów, mam trochę przemyśleń na ten temat, ciekaw jestem czy podobnych do waszych. W ogóle ostatnio nasza wewnętrzna komunikacja ograniczyła się do czata, który jest świetnym rozwiązaniem, ale do dłuższych i głębszych rozmów się nie nadaje - to tu możemy rzeczywiście podejmować kwestie, nad którymi trzeba się wspólnie zastanowić. Pamiętajcie też, że jeśli chcielibyście czegoś konkretnie ode mnie, albo mieli jakieś indywidualne pytania, to są jeszcze PMy. Na pewno przeczytam i odpiszę, gdy jakiegoś dostanę.

    EDIT: Bruce, dzięki za info o naszej lokacie. Wygląda na to, że mogłem wczoraj w pojedynkę nadrobić nasz dystans do top 100. Teraz jestem jeszcze bardziej na siebie wnerwiony icon_evil.gif
  • GumisK wrote:
    Skoro jednak poruszony został aspekt taktyczny, i czujecie, że dobrze nam zrobią takie rozmowy, to jasne, wraz z Emerytem oferuję wam swoją pomoc i wszelką wiedzę, jaką mógłbym się podzielić. Dzięki, Emeryt, za wskazanie metody, może ją wypróbuję na swój użytek, zobaczymy jakie przyniesie efekty - choć ja dzięki cyklicznemu tankowaniu w S.H.I.E.L.D. Versus i w Lightning Roundach na swój MMR nie mogłem nadmiernie narzekać.
    Ja też nie narzekam, ale odpowiem Ci tak:

    Zacząłem znów się piąć w górę z pułapu 40pktów o 15.10. Jest 15.37, a ja mam na plus 2300 ISO i aktualnie 357pktów. Z przerwą na sikando.

    Wnioski wyciągnij sam. icon_e_biggrin.gif
  • Z mojej strony wygląda to tak, że nie mam dostępu do neta w pracy ostatnio czyli nie mogę sobie trzasnąć paru walk w wolnych chwilach jak wcześniej, w dodatku pojawiło się znużenie. Te wszystkie pve eventy są już dla mnie jak katorga, ustawianie czasów eventów pod USA też nie zachęca, ostatnio wolę sobie pograć w Europa Universalis 4 czy też FFX ponownie niż włączać MPQ. Jedyna nadzieja to ogarnięcie neta w pracy bo inaczej to nie widzę, żebym się miał poświęcać i tracić parę godzin dziennie na MPQ w domu.
  • GumisK
    GumisK Posts: 372 Mover and Shaker
    OK, jest wieczór, zlądowałem w domu. Porozmawiajmy o turniejach i jak nie zginąć w ich natłoku. Najpowszechniejszą radą, jaką można spotkać na forum jest lakoniczne "napieraj ten turniej, który kończy się najwcześniej". Truizm i komunał, jeśli mnie spytać, pozbawiony głębszego spojrzenia. A co w sytuacji, gdy dwa turnieje kończą się w ten sam dzień? Co gdy mamy jednocześnie na tapecie PvP i PvE, a jeden z subeventów PvE ma dokładnie ten termin zakończenia, co PvP? Wątpliwości można zasiać sporo, a to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wtrącę więc do tego dyskursu swoje trzy grosze, dla zrobienia jeszcze większego zamieszania icon_razz.gif

    Zacznę grubą tezą, z którą zapewne nie każdy się zgodzi, ale nieraz taki kij w mrowisko jest dobrym przyczynkiem do konstruktywnej wymiany poglądów (a czasem do niekonstruktywnego obrzucania się wyzwiskami). Przy kierunku, w jakim rozwija się gra, z moich obserwacji przez ostatnie tygodnie, gotów jestem zaryzykować stwierdzenie, że priorytetem są wszelkie eventy PvP, zaś PvE należy traktować drugorzędnie (chyba, że jest się typem, który ciśnie wszystko bez wyjątku i się nie przejmuje brakiem czasu i motywacji, wówczas - nie mamy o czym gadać). Naturalnie, tak kategoryczny osąd wypadałoby uzasadnić, więc w szerszej perspektywie:

    a) PvP to zaledwie dwa-trzy dni. To sprint, z szybkimi nagrodami za nasze wysiłki. Nie pamiętam, abym kiedyś był zmęczony turniejem PvP, ani nie przypominam sobie narzekań innych graczy na znużenie czy wypalenie nimi. Łatwo o motywację do grania, pokonywanie kolejnych szczebli Progression Rewards zapewnia dodatkowe mini-cele do zdobycia, układ tabeli jest prosty i przejrzysty, pozbawiony komplikacji związanych z rubberbandingiem, skalowaniem, czasami odświeżania (o tym wszystkim później). Dzięki temu wszystkiemu, dobry wynik w PvP nie kosztuje gracza zbyt wiele, choć zazwyczaj wymaga użycia tarczy (inwestycja ta w całości się zwraca, jeśli nasza pozycja będzie dość wysoka, ale trzeba mieć odłożone te parę HP, nie przystępować do turnieju z wyzerowanym kontem).

    b) W ciągu ostatnich tygodni developerzy zafundowali nam małą rewolucję w PvE. Gwarantowana okładka drużynowa od top 100, kolejne zmiany w skalowaniu (niestety, na gorsze), fatalnie obliczone Progression Rewards, nieustannie zmieniane czasy odświeżania i sposób naciągania gumy... długo by wymieniać. PvE w obecnym kształcie jest kolosalnym wysiłkiem umysłowym, jak na zwykłą gierkę match-3 nie do przyjęcia. Zwrot w postaci nagród jest niewielki, nawet jeśli mamy do czynienia z turniejem takim jak Hunt, podzielonym na sub-eventy, gdyż z nagród usunięto okładki, zastępując je niemal bezwartościowymi dla mocniejszych graczy tokenami. Znacznie lepszym źródłem nagród stały się eventy PvP, w których możemy powalczyć o konkretne okładki, i mieć je już pojutrze, nie za dziesięć dni harówy.

    c) PvP pozostaje bardziej pod naszą kontrolą. To my decydujemy o tym, kiedy i ile gramy, zamiast dostosowywać się do wariackich czasów odświeżeń. Nie grozi nam wzrost poziomu trudności w postaci kary za używanie naszych ulubionych i najmocniejszych postaci. Nasze postępy zależą tylko od liczby wygranych i przegranych pojedynków, nie zaś od nieprzeniknionych matematycznych modyfikatorów wymyślanych przez developerów. Ba, możemy sobie nawet pomóc, umiejętnie tankując. Jeśli rzetelnie pogramy i natrzaskamy punkty, to zostaniemy za to sowicie nagrodzeni. W PvE nie jest to już tak oczywiste.

    Z wymienionych powyżej powodów, od pewnego czasu wolę całą swoją parę skierować w najbliższe PvP, niźli w katorgę PvE. Robię tak nawet w przypadkach, gdy nagrody są dla mnie nieznaczące (jak niedawno GSBW, czy wcześniej Ragnarok), bo mój dobry wynik pomaga też wam, a sprzedane trzy okładki dają mi 1500 Iso do zainwestowania, więc w żadnym wypadku nie są zmarnowane i warto o nie walczyć. Jasne, zmielenie trzech node'ów w Huncie, przy bardzo dużym szczęściu może mi dać tyle samo kryształów (zakładając perfekcyjny złoty strzał 3x500), ale będzie kosztować mnie masę nerwów, pewnie kilka boostów, a może i parę apteczek. Taki deal mniej mnie pociąga. Hunta gram teraz sporadycznie, w przerwach między graniem PvP, tylko tyle aby utrzymać się w czołowej pięćdziesiątce, i mój poziom frustracji wyraźnie się obniżył.

    Pozostaje jednak paląca dla wielu kwestia: nowe postacie! Przecież trzeba je mieć, żeby nie zostać z ręką w nocniku w następnych turniejach! Odkąd okładki dla drużyn zostały zarezerwowane dla top 100, nie dla top 250, uważam, że nasze szanse na nie są iluzoryczne. Nie jesteśmy teamem grinderów. Niejednokrotnie już przekonywałem się, że takie granie nas męczy. Jeżeli w przyszłych eventach PvE będzie inaczej, i widać będzie nadzieję na ugranie top 100 w drużynie, to przyłożę się bardziej, aby tej szansy nie zaprzepaścić. Teraz jest to nierealne, więc wyrabiam tylko swój indywidualny ranking, i też tylko ten w generalce - nie walczę zapalczywie o zwycięstwa w sub-eventach, bo jak wspomniałem, nagrody są marne, a zasady gry bardzo mocno przeciwko mnie. Czekam na naciągnięcie gumy, napieram Essentiale, gromadzę grube punkty, i kończę, nie męcząc się z grindem na siłę dla dodatkowych dwustu czy trzystu punktów, które w ogólnym rozrachunku nie mają znaczenia. Cel jest prosty - grając jak najmniej, wspiąć się jak najwyżej w klasyfikacji ogólnej, aby nie przepadły mi indywidualne nagrody okładkowe. Chociaż jeden Falcon wpadnie, i będę usatysfakcjonowany. Rozwijać go sobie będę później, jeżeli uznam, że jest przydatny.

    Uff, rozpisałem się. Nie będę was zadręczał elaboratami na akademickim poziomie, aby nie wystawiać waszej cierpliwości na próbę. Ciekaw jestem, czy ten fragment mojej filozofii jest dla was sensowny? Czekam na feedback, z przyjemnością podyskutuję o tej kwestii. Jutro napiszę coś więcej na temat mojego podejścia do grania, i w bardziej skonkretyzowany sposób. Na jeden raz dosyć icon_e_wink.gif